Większość ludzi zgadza się z tym, że warto na coś spojrzeć cudzymi oczami (wejść w cudze buty) i nie mierzyć innych własną miarką. Ale w praktyce własne buty okazują się najwygodniejsze, własne oczy widzą to, co zawsze, własne normy moralne wydają się najlepsze.
– Już ją tam na tej psychologii nauczyli, jak manipulować ludźmi! – powiedziała jedna pani o drugiej pani.
Spróbujmy pójść tym sposobem rozumowania. Prawnik studiował, żeby unikać odpowiedzialności, ekonomista, żeby robić w bambuko urząd skarbowy, a historyk sztuki, żeby dzieła sztuki kraść. Jeśli do tego ten historyk skończył ASP, to na pewno po to, żeby dzieła sztuki kopiować i sprzedawać jako oryginały.
Jeśli zapytać wprost, to większość ludzi zgadza się z tym, że warto na coś spojrzeć cudzymi oczami (wejść w cudze buty) i nie mierzyć innych własną miarką. Ale w praktyce własne buty okazują się najwygodniejsze, własne oczy widzą to, co zawsze, a własne normy moralne wydają się najlepsze.
Słuchajcie, ludzi zacni, słów moich. Oto opowieść o tym, co trzy pary oczu zobaczyły w tym samym dokumencie o Gunterze Grassie.
– Kim by pan był, gdyby pan nie był pisarzem? – zapytał Grassa reżyser.
– Umiem masę innych rzeczy i lubię je robić – Grass na to. – Mogę na przykład malować.
Akurat wyszło „Moje stulecie”, książka, która zaczęła się od ilustracji i do nich zostały napisane teksty.
W jakiś czas potem rozmawiałam o tym filmie z moim ojcem.
– Czy pamiętasz taki fragment, gdzie Grass opowiada o tym, jakim był strasznym kłamcą w dzieciństwie? I że nikt go nie rozumiał poza jego babką? – zapytał.
Nie pamiętałam. Pamiętałam tylko pędzle i ołówki w pojemnikach, porozrzucane szkice i tę myśl: mogę robić masę rzeczy, mogę robić, co zechcę.
Dalej ojciec powiedział:
– Grass tłumaczył swoje kłamstwa w taki sposób: świat był przecież taki nudny! To mi uświadomiło, że ludzie kłamią niekoniecznie dlatego, że są źli.
Mój ojciec jest sędzią. Całe zawodowe życie stykał się z kłamcami. Jeśli człowiek kłamie w sądzie, to dla osiągnięcia jakichś korzyści, nie dla dodania światu barw.
Dziennikarz i etnograf też styka się z kłamcami. Wie jednak, że ludzie kłamią niekoniecznie powodowani wyłącznie niskimi pobudkami. I pewnie dlatego ten fragment wywiadu uznałam za oczywisty.
W kilka tygodni później rozmawiałam o tym filmie z koleżanką i o tym, jak różne rzeczy z niego zapadły w pamięć mojemu tacie i mnie.
– Zupełnie nie pamiętam ani tej sekwencji o kłamstwie, ani o życiowym zajęciu. Ja nie mogłam oderwać oczu od niesamowitej baterii butelek po alkoholach, która była widoczna za jego plecami.
Chciałabym, żeby ludzie mogli wznosić się ponad swoje ograniczenia. Patrzyć cudzymi oczami, przejść się w cudzych butach, schować własne miarki. Cóż. Marzenia.
Ilustracja otwierająca: Francesco del Cossa, St. Lucie (c. 1442), fragment
Skupiamy uwagę na tym, co dla nas ważne. Dla nas, teraz. Ale ja i teraz a tamta ja, wtedy, to różne osoby. Nawet obce. Gdy czytam ulubione lektury czasów studenckich, a była to głównie ibero Ameryka oraz bukwami pisane książki, to….no własnie. Każdą z nich do dziś z pięć razy najmniej przeczytałam. W niektórych fragmentach otwieram oczy i się dziwię, pozytywnie lub odwrotnie, a te dawne wspaniałości jakoś wybladły… Przy każdym powtórnym czytaniu co innego wychodzi. Dobry to sposób żeby się przyjrzeć swojej ścieżce: którędy szłam i dokąd doszłam.
Niektóre młode fascynacje musiałam z żalem pożegnać. Marquez. Ślepo kochałam. P:ierwsze zdanie ze Stu lat samotności recytowałam obudzona nagle w środku nocy. „Dwadzieścia lat później, stojąc naprzeciw plutonu egzekucyjnego. Jose Arcadio Buendia miał sobie przypomnieć to odległe popołudnie, gdy do wioski przybyli Cyganie” Zdanie przetrwało, jest wielkie. Ale ostatnia lektura Miłości w czasach zarazy, przed trzema laty, ukazała mi nagle…. ogrom napuszonej maniery!!! Tanie pułapki na moją uwagę i miłość! Raz zobaczone – przerąbany cały Marquez. W każdej książce już widzę te grube nici.
Więc może lepiej patrzeć swoimi oczami i myśleć swoim rozumem. Ale warto pytać innych co zapamiętali, pozwoli nam to lepiej w nich wniknąć niż pytaniami.
Tak. Rozczarowanie niegdysiejszymi fascynacjami literackimi to ciężkie przeżycie. Mam tego na tony.